sobota, 10 grudnia 2011

Moja definicja spedalenia

Jakiś czas temu ostro sprzeciwiałam się nazywaniu zadbanych facetów pedałami. Chociaż każdy ma inną mapę rzeczywistości, to istnieje pewien schemat spedalonego faceta. Otóż dochodzę do wniosku, że dla mnie istnieje zupełnie odrębna definicja faceta spedalonego, która nie ma nic wspólnego z homoseksualizmem ani metroseksualizmem.

Zatem: spedalenie objawia się typowo niemęskimi zachowaniami (wszystkimi albo wybranymi) typu kobiecy sposób mówienia (spowolniona, piszcząca intonacja), oprócz tego uległość, narzucający się sposób bycia w kontaktach z kobietami, lizusostwo, czyli biegunka pochlebstw i brak umiejętności zachowania odpowiedniego dystansu interpersonalnego. Za cholerę nie mam pojęcia, czy jest to porażka genetyczna czy socjalizacyjna. Jak dla mnie Justin Bieber przy takiej piździe kipi testosteronem. I choćby facet był najprzystojniejszy i był nie wiadomo jak zajebiście bogaty, to za chuja na takiego nie polecę. Facet ma być facetem, a nie jakąś pipą w męskim ciele. Ale może znajdzie się jakaś, która sądzi inaczej (a któryś na pewno ;D).

Zobacz też: Pedał? Nie sądzę...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz